Jak dotarłam do obozu? Sama nie do końca pamiętam, to działo się tak szybko. Może zacznę od początku. Pierwszego dnia w internacie przyszli studenci mieli rozejrzeć się i zapoznać z budynkiem szkoły. Przydzielane były pokoje po dwie osoby. Mnie trafił się łatwy do zapamiętania pokój numer 212 przy samej wspólnej dla wszystkich dziewczyn toalecie. Nie był jakoś specjalnie urządzony. Jedna strona pokoju była lustrzanym odbiciem drugiej. Te same łóżka, biurka i szafy. Na podłodze była wytarta wykładzina, a na wprost zaraz po wejściu do pokoju znajdowało się wielkie okno z widokiem na miejskie ulice i bilbord reklamujący pastę do zębów z szeroko uśmiechniętą blondynką. W pomieszczeniu panował zaduch, więc otwarłam okno na oścież i oparłam się o parapet spoglądając na chodzących jak w zegarku ludzi. Tutaj było zupełnie inaczej niż na wsi. Już tęsknię za szumiącymi drzewami, świeżym powietrzem i ćwierkaniem ptaków. Z zadumy wyrwał mnie dźwięk otwieranych i zamykanych drzwi. Oho, moja współlokatorka się wreszcie pojawiła. Weszła do środka jeszcze z dwiema wypindżonymi dziewczynami. Zmierzyły mnie i pokój krytycznym wzrokiem.
-Fuj! Ale tu śmierdzi. To od ciebie?-wszystkie zarechotały jak na komendę, poczułam, że nie polubię tej dziewczyny
-Prędzej od ciebie. Czułam twój smród nawet wtedy gdy byłaś za drzwiami.
Paniusie zrobiły kwaśne miny i posłały mi jadowite spojrzenie. Stałyśmy tak przez chwilę mierząc się zabójczym wzrokiem po czym odwróciłam się z powrotem do okna całkowicie je ignorując. Dziewczyna stojąca na przedzie grupy poczuła się tym jakoś urażona. Odwróciła się do swoich psiapsiółek i powiedziała, żeby poszły do swoich pokoi i że później spotkają się na stołówce. Te posłusznie wykonały polecenie.
-To może zaczniemy inaczej. Jestem Triss, a ty?-współlokatorka podeszła do mnie na swoich butach na koturnie, uśmiechnęła się sztucznie i podała mi delikatną rękę. Musiałam uważać by nie nadziać się przypadkiem na jej długie różowe tipsy.
-Rebecca.-przedstawiłam się, a po chwili zapytałam-Którą stronę wybierasz?
____________2 NUDNE GODZINY PÓŹNIEJ____________
Po nudnym wypakowywaniu się i płytkich rozmowach o pogodzie tylko po to by zagłuszyć ciszę wreszcie wybiła godzina kolacji. Prawie wybiegłam przez drzwi jakbym się tam dusiła i szybko potrzebowała powietrza. Ruszyłam schodami w dół włączając się w tłum nowych uczniów. Kolejka do miejsca gdzie rozdawano jedzenie wychodziła aż po za drzwi jadalni. Gdy wreszcie dotarłam do pani kucharki w czepku na włosach i fartuchu wzięłam talerz z ziemniakami, surówką i schabowym, wzięłam plastikowy kubeczek z wodą i usiadłam w najdalszym zakątku stołówki przy pustym stoliku. Zabrałam się do jedzenia. Jedzenie nie było smaczne, ale nie wybrzydzałam. Mięso smakowało jak guma, a od surówki tak zajeżdżało octem, że było mi niedobrze. Niespodziewanie dosiadł się do mojego stolika jakiś chłopak. Zmierzyłam go wzrokiem. Ubrany był zwyczajnie. Dżinsy, bejsbolówka Jankesów i pomarańczowy T-shirt z napisem, którego nie potrafiłam rozszyfrować. No tak, moja cholerna dysleksja daje się we znaki. Moją uwagę przykuły odstawiane przez niego kule. Choć nie wyglądał na niepełnosprawnego usiadł z trudem. Jego ciemnoruda kędzierzawa czupryna wylewała się spod czapki, a paciorkowate oczy patrzyły na mnie przyjaźnie.
-Mogę się dosiąść?-zapytał dość niskim głosem niż na jakiego wyglądał, no tak, nie ocenia się książki po okładce
-Jak chcesz.-odpowiedziałam obojętnie.
-Jestem Fred, a ty? Jesteś nowa?
-Rebecca i tak, jestem nowa.
-Od razu poznałem. Do której klasy jesteś zapisana?
-1e.
-Ja też! Skąd jesteś?
-A co książkę piszesz? To zostaw parę stron wolnych. Nie musisz wszystkiego o mnie wiedzieć.-sądząc po minie Freda odezwałam się chyba trochę za ostro
-Tak tylko pytam…-zajął się swoim obiadem nie ruszając mięsa i ukradkiem podgryzając serwetkę
Dokończyłam swój posiłek w milczeniu i poszłam do swojego pokoju dalej użerać się z Tris.
C.D.N.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz