sobota, 10 października 2015

Od Edgara C.D. Lory

Jednym ruchem otarł pot i krew z twarzy. Oboje kiwnęli głowami i poszli odłożyć broń. Edgar włożywszy miecz na swoje miejsce oparł się jedną ręką o drzwi zbrojowni, czekając na dziewczynę. Kiedy się przed nim zatrzymała uśmiechnął się szeroko. 
-To było… imponujące-podsumował.
-Poczekaj, aż zobaczysz spływ wodospadem-powiedziała gładko.
-Nie mogę się doczekać-obwieścił. Lory bezwiednie dotknęła jego policzka sprawdzając głębokość szramy. Cofnęła dłoń, gdy spostrzegła, że młodzieniec przygląda się jej zaciekawiony.
-Powinieneś to przemyć-stwierdziła jakoś dziwnie onieśmielona i wyminąwszy go w przejściu oddaliła się na zachód. On westchnął cicho i wyjął z kieszeni pogniecioną kartkę. Nie było rady, skoro już dwie osoby kazały mu iść się myć. 
***
Na miejscu zrezygnował z mycia wyłącznie twarzy. Było niemożliwe, by po treningu nie zalatywał potem. Zrzucił z siebie dotychczasowe ubranie i wszedł pod prysznic. Woda była zimna, ale dorośli hartowali Edgara od małego. W sierocińcu za każdy wybryk pod wieczór kazano się myć w misce z lodowatą wodą. 
Skończywszy sięgnął po swoje ubrania, ale nie było ich w miejscu, gdzie je zostawił. W nagłym zastrzyku paniki macał dłonią kamienną podłogę. Odważył się nieco wyjrzeć za zasłonę. Zobaczył jedynie mignięcie końskiego zadu wychodzącego z łaźni. Jak ta szkapa się tam dostała? W roztargnieniu porwał z wieszaka kawałek jakiegoś płótna, owinął się nim i wybiegł na zewnątrz. Dysząc ze złości rozejrzał się w poszukiwaniu złodzieja. Wyglądał jak szaleniec, któremu ktoś mocno przywalił w głowę. Sprawdzając czy aby nie ma świadków tego zdarzenia, skoczył na pegaza, wyrywając mu z pyska strzępy ubrań. Pośpieszył z powrotem, przez ramię rzucając mitologicznemu stworzeniu wściekłe spojrzenie. Spodnie jakimś trafem nie ucierpiały za bardzo, miały jedynie postrzępioną nogawkę. Koszulka natomiast była w opłakanym stanie-prawy rękaw był odgryziony, na klatce piersiowej była wielka dziura. Młodzieniec przeklął pod nosem. 
Kiedy wyszedł prawie natychmiast wpadł na Lory oprowadzającą po obozie nowe dziewczę. Obie popatrzyły się na niego zdziwione. Fuknął coś niemiłego pod nosem i wyminął je, idąc byle jak najdalej stąd. Zanim całkowicie zniknął im z oczu usłyszał jak Lory mówi z pobłażaniem:
-To Edgar. Pewnie ma za sobą walkę z lwem.
Gniewnie zacisnął pięści, gdy usłyszał ich śmiech. Nienawidził dziewczyn.

<Lory? Sara?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz