środa, 28 października 2015

Blog zawieszony...

...do odwołania!

Od Grace

Spacerowałam sobie po plaży. Było bardzo wcześnie. Zauważyłam jakąś dziewczynę, a dokładniej Lory, córkę Ateny. Nie miałyśmy okazji rozmawiać. Podeszłam i przywitałam się.
- Hej Lory, jestem Grace - odwróciła się.
- Hej. Córka Posejdona?
- Tak. Ty jesteś córką Ateny?
- Tak.
Ruszyłyśmy przed siebie i zaczęłyśmy rozmawiać. Śmiałyśmy się i plotkowałyśmy. Strasznie miło mi się z nią rozmawiało.


Lory?

poniedziałek, 26 października 2015

Od Sary C.D. Coralin

Spacerowałam po obozie. Kilka tygodni temu byli tylko cztery herosi, a teraz, gdzie nie patrzę, widzę jakąś nieznaną mi osobę. Prawie wszyscy patrzyli na mnie tym wzrokiem, który mówi ‘’ Co się tak na mnie gapisz? Ja ci nic nie zrobiłem!’’ lub coś podobnego. W każdym razie, lubiłam kiedy ktoś unika mnie, gdyż to nawet zabawne jak ktoś się mnie boi. Kiedy tak myślałam mijałam domki, aż dotarłam do domku Hefajstosa, który zawsze stał pusty. Podeszłam do niego bliżej i po chwili ktoś udeżył mnie drzwiami.
- Wybacz to wypadek. – usłyszałam głos
Spojrzałam na osobę, która to mówi. Była to dziewczyna z czarnymi włosami o niewinnym wyrazie twarzy.
- Uważaj następnym razem. – warknęłam 
- Przecież cię przeprosiłam. – odpowiedziała
- I co z tego. – mruknęłam i poszłam stamtąd 
*** 
Nareszcie nadszedł wieczór. Wszyscy siedzieli przy ognisku tylko rozmawiając zaciekle między sobą. Tylko ja, jak zawsze, patrzyłam na innych. W końcu wśród niewielkiego tłumu dostrzegłam tę dziewczynę, która uderzyła mnie drzwiami. Kiedy zauważyła, iż spoglądam na nią, zaczęła unikać mojego spojrzenia.

Coralin?

niedziela, 25 października 2015

Od Sasuke C.D. Naruto

Oparłem głowę na ramieniu chłopaka i zamknałem oczy po czym westchnąłem zrelaksowany. Delikatne palce chłopaka oplatały mnie w pasie jeszcze mocniej mnie do niego przyciągając. Wkrótce chłopak jedną ręką a konkretniej opuszkami swoich palców zaczął błądzić po mojej skórze jednocześnie delikatnie muskając nimi mój kark. Z moich ust uciekło delikatne westchnienie gdy pocałował mnie za uchem.
- Ty też mi się podobasz - szepnąłem mu na ucho jednocześnie delikatnie je przygryzając. Uzumaki jęknął cicho i ścisnął mocniej moje biodra. Uśmiechnąłem się lekko i zacząłem składać delikatne pocałunki na szyi blondyna jednocześnie zębami przygryzając delikatną skórę która się tam znajdywała.
- Sasuke... - jęknął chłopak jednocześnie zsuwając ręce na moje śladki.
- Co się stało? - szepnąłem muskając ustami jego usta po czym nie czekając na odpowiedź liska wyszedłem na brzeg.

Naruto?

Od Naruto C.D. Sasuke

Byłem cały czerwony. Byłem pewny, że sobie ze mnie żartuję, a tu taki niespodziewany wzrok akcji. Aż miło mi się zrobiło. Sasuke mi się podobał od samego początku. Jednak nie chciałem tej informacji do siebie pozwolić dojść, bo byłem pewny, ze nie lubi w ten sposób chłopaków. Muszę przyznać jednak, że świetnie całuje. Uśmiechnąłem się po jakimś czasie szeroko, jak to ja.
- Wierze ci - powiedziałem po chwili ciszy. Stykaliśmy się czołami. Miał śliczne oczka. W końcu jednak oplotłem ręce wokół jego ciała i mocno do siebie przytuliłem. - Podobasz mi się.

<Sasuke?>

Od Sasuke C.D. Naruto

Pisnąłem zaskocozny kiedy Naruto mnie pocałował. Od razu, bez namysłu zarzuciłem ręce na jego szyję i oddałem pocałunek. W tym samym czasie Uzumaki złapał mnie za biodra i przyciągnął do siebie najbliej jak sie tylko da. Jęknąłem cicho czując jak blondyn przesufa językiem po mojej dolnej wardze. Ochoczo otworzyłem usta a Naruto z chęcia skorzystał z okazji. Błądził językiem w moich ustach uważnie badając każdy ich skrawek jednocześnie pogłębiając coraz bardziej pocałunek. W końcu zabrakło mi powietrza i odsunałem się lekko od Naruto jedncoześnie rozdzielając nasze usta między którymi pozostała mała stróżka śliny. Starałem się opanować swoje emocje jednak nie mineła chwila jak znowu dopadłem do ust liska - nie wiedzieć czemu Uzumaki kojarzył mi sie z tym zwierzakiem - i zacząłem żarliwie oddawać każdy jego pocaunek jednocześnie coraz mocniej oplatając rękoma jego szyję i ciagnac jedną ręką jego włosy. Z ust Uzumakiego uciekło kilka jęków automatycznie pochłoniętych przez moje usta gdy szarpałem mocniej za jaego włosy. Kiedyw końcu odsunęliśmy się od siebie oparłem czoło o jego i spojrzałem Naruto w oczy
- Wow - szepnąłem unosząc koniuszek ust do góry

< Naruto? >

Od Naruto C.D. Sasuke

Jako nie mogłem w to uwierzyć. Niech to udowodni.
- Jesteś przystojny. Dziewczyny pewnie na ciebie lecą. Jak możesz być gejem? - powiedziałem na głos swoje myśli. Chłopak się zmieszał. Był zszokowany.
- Mylisz się.
- To udowodnij - powiedziałem już trochę łagodniej. Według mnie po prostu ze mnie sobie żartował. No bo w sumie co miałby innego zrobić? A już myślałem, że znalazłem przyjaciela.
- Ale jak? - ponownie moje ręce wylądowały w wodzie. Właśnie. Jak? W końcu przyszedł mi do głowy pewien pomysł. Najwyżej mnie utopi.
- Zamknij oczy - powiedziałem cicho.
- Po co? - skarciłem go wzrokiem, a on posłusznie zamknął oczy. Wziąłem głęboki oddech. "Teraz, albo nigdy" przeszło mi przez myśl. Podpłynąłem do niego. Złapałem go za rękę i jednocześnie pocałowałem.

<Sasuke?>

Od Sasuke C.D. Naruto

Kaszlnąłem gwałtownie gdy usłyszałem to pytanie. Przez moje ciało przeszedł gwałtowny wstrząs i mimowolnie odsunąłem się od chłopaka. Ten popatrzył na mnie z kwaśną miną po czym spuścił głowę. Wyglądał na smutnego, od razu zacząłem żałować swojego zachowania. Nie chciałem sprawić mu przykrości, za bardzo go polubiłem.
- Spokojnie, ja też jestem... gejem - odparłem ściszonym głosem. A może on nie jest gejem i tylko żartuje?
- Serio? - spytał patrząc na mnie tym swoim przenikliwym wzrokiem
- Mhm - uniosłem kącik ust do góry
- Udowodnij - powiedział krzyżując ręce na klatce piersiowej
- Co?! - wykrzyknałem zszokowany

Naruto?

Od Naruto C.D. Sasuke

Gdy zobaczyłem go w uśmiechu, ucieszyłem się. Na początku wyglądał na takiego poważnego, a tu proszę. Umie się bawić. Także się uśmiechnąłem, ale też i go oblałem wodą. 
- Ładnie ci w uśmiechu - powiedziałem. Chłopak ogarnął wodą z twarzy i spojrzał na mnie nie pewnie.
- To też było trochę gejowskie - wytknął mi język. Zmarszczyłem brwi.
- A jak jestem gejem? - to było chyba trochę chamsko powiedziane. W sumie to jestem nim, a to pytanie... nie wiem co sobie pomyśli. Nawet nie wiem, czy mam zacząć tego żałować. A jeśli on nie lubi gejów?

<Sasuke?>

Od Sasuke C.D. Naruto

Będcąc pod wodą złapałem chłopaka za nogę i pociągnąłem go pod wodę. Jaka była zdziwiona mina Naruto gdy otworzył oczy i zobaczył moją twarz na której widniał delikatny uśmiech.
- Nie daruję ci! - krzyknął gdy obydwoje wypłynęliśmy na powierzchnie
- Daj spokój - uśmiechnąłem się podpływając bliżej niego oraz patrząc w oczy Uzumakiemu. Przechyliłem głowę lekko w prawą stronę i uśmiechnąłem się szerzej

Naruto?

Od Naruto C.D. Sasuke

Gdy wypłynąłem na powierzchnie wody, przypadkowo dotknąłem stopą jego uda. Gdy ogarnąłem włosy z oczu, zobaczyłem jak chłopak się cofa, zapewne przez ten dotyk. Zaśmiałem się. Śmiesznie to wyglądało, a do tego Sasuke spuścił głowę. Ochlapałem go wodą.
- Ej! - krzyknął, a ja się zaśmiałem.
- Rozchmurz się - odparłem z uśmiechem, po czym zanurkowałem, dzięki czemu udało mi się uniknąć jego ataku wodą. Popatrzyłem na jego ciało pod wodą. Był pociągający. Na jego brzuchu były rysy mięśni. Do tego miał fajne bokserki. Gdy wypłynąłem na powierzchnie i ogarnąłem ponownie włosy z twarzy, nigdzie nie widziałem chłopaka. Rozejrzałem się, ale nigdzie go nie było. W końcu poczułem, jak coś dotyka mojej nogi.

<Sasuke?>

Od Sasuke C.D. Naruto

- Mnie to pasuje tylko nie lucz, że jak się poślizgniesz to cię złapię. Wręcz przeciwnie, jeszcze popchnę - odparłem z wrednym uśmieszkiem - Prowadź - dodałem po chwili ciszy i po chwili byliśmy już w drodze. Naruto szedł obok mnie ale nieco szybciej dzieki czemu ja miałem większe szanse na nieprzyłapanie gdy wpatrzywałem się w chłopaka. Blondyn miał jasne niebieskie i głębokie oczy. Reszta drogi minęła mi na rozmyślaniu jaki to Naruto jest cudowny.
- No, jesteśmy - powiedział wesoło Uzumaki i stanął w jednym miejscu jednocześnie spoglądając w dół. W dole znajdowało się jezioro. Jak na moje oko było dosyć głębokie - Skaczesz czy jednak wymiększasz? - zaśmiał się patrząc na mnie z jedną brwią uniesiona do góry.
- Skaczę - odparłem i rozebrłem się do bokserek po czym wziąłem rozbieg i skoczyłem. Woda była zimna jak diabli jednak przyjemna. Po chwili rozległ się głośny plusk niedaleko mnie. I nim się obejrzałem jasna czupryna Naruto pojawiła się tuż przedemna. Cofnałem się nieznacznie jednocześnie drżąc pod dotykiem chłopaka gdy ten przez przypadek musnął moje udo swoją nogą. Niebieskooki zaśmiał się i popatrzyła na mnie lekko zdziwiony, szybko spóściłem głowę z nadzieją, że nie zarumieniłem się.

< Naruto? >

wtorek, 20 października 2015

Od Naruto C.D. Sasuke

Zmieszałem się. Podrapałem się po karku i zaśmiałem się na swój sposób. "Lepiej nie wiedz co z tego. Jestem gejem patałachu" pomyślałem patrząc na niego.
- No to wstawaj - zignorowałem jego wcześniejszą odpowiedź czy tam pytanie, po czym wstałem. Sasuke zrobił to samo.
- Byłeś może nad tym klifem? Można z niego z łatwością spaść, ale super się z niego wskakuje do wody. Tylko musisz się dobrze wbić, bo inaczej już po tobie - na te słowa dłonią sobie "obciąłem" szyję, okazując śmierć. Zauważyłem cień uśmiechu u Sasuke, który od razu zniknął. Może nie będzie z nim tak trudno, jak myślałem na początku? Nie dość, ze wygląda na fajnego, to jeszcze na takiego, którego ludzie irytują. - To jak? Idziemy tam? Ale jak coś, to nie będę cię ratował, jak się poślizgniesz i wpadniesz - ostrzegłem, a na końcu wyszczerzyłem zęby, jak to ja.

<Sasuke?>

Od Recci - Jak dotarłam do obozu cz.1

Jak dotarłam do obozu? Sama nie do końca pamiętam, to działo się tak szybko. Może zacznę od początku. Pierwszego dnia w internacie przyszli studenci mieli rozejrzeć się i zapoznać z budynkiem szkoły. Przydzielane były pokoje po dwie osoby. Mnie trafił się łatwy do zapamiętania pokój numer 212 przy samej wspólnej dla wszystkich dziewczyn toalecie. Nie był jakoś specjalnie urządzony. Jedna strona pokoju była lustrzanym odbiciem drugiej. Te same łóżka, biurka i szafy. Na podłodze była wytarta wykładzina, a na wprost zaraz po wejściu do pokoju znajdowało się wielkie okno z widokiem na miejskie ulice i bilbord reklamujący pastę do zębów z szeroko uśmiechniętą blondynką. W pomieszczeniu panował zaduch, więc otwarłam okno na oścież i oparłam się o parapet spoglądając na chodzących jak w zegarku ludzi. Tutaj było zupełnie inaczej niż na wsi. Już tęsknię za szumiącymi drzewami, świeżym powietrzem i ćwierkaniem ptaków. Z zadumy wyrwał mnie dźwięk otwieranych i zamykanych drzwi. Oho, moja współlokatorka się wreszcie pojawiła. Weszła do środka jeszcze z dwiema wypindżonymi dziewczynami. Zmierzyły mnie i pokój krytycznym wzrokiem.
-Fuj! Ale tu śmierdzi. To od ciebie?-wszystkie zarechotały jak na komendę, poczułam, że nie polubię tej dziewczyny
-Prędzej od ciebie. Czułam twój smród nawet wtedy gdy byłaś za drzwiami.
Paniusie zrobiły kwaśne miny i posłały mi jadowite spojrzenie. Stałyśmy tak przez chwilę mierząc się zabójczym wzrokiem po czym odwróciłam się z powrotem do okna całkowicie je ignorując. Dziewczyna stojąca na przedzie grupy poczuła się tym jakoś urażona. Odwróciła się do swoich psiapsiółek i powiedziała, żeby poszły do swoich pokoi i że później spotkają się na stołówce. Te posłusznie wykonały polecenie. 
-To może zaczniemy inaczej. Jestem Triss, a ty?-współlokatorka podeszła do mnie na swoich butach na koturnie, uśmiechnęła się sztucznie i podała mi delikatną rękę. Musiałam uważać by nie nadziać się przypadkiem na jej długie różowe tipsy.
-Rebecca.-przedstawiłam się, a po chwili zapytałam-Którą stronę wybierasz?

____________2 NUDNE GODZINY PÓŹNIEJ____________

Po nudnym wypakowywaniu się i płytkich rozmowach o pogodzie tylko po to by zagłuszyć ciszę wreszcie wybiła godzina kolacji. Prawie wybiegłam przez drzwi jakbym się tam dusiła i szybko potrzebowała powietrza. Ruszyłam schodami w dół włączając się w tłum nowych uczniów. Kolejka do miejsca gdzie rozdawano jedzenie wychodziła aż po za drzwi jadalni. Gdy wreszcie dotarłam do pani kucharki w czepku na włosach i fartuchu wzięłam talerz z ziemniakami, surówką i schabowym, wzięłam plastikowy kubeczek z wodą i usiadłam w najdalszym zakątku stołówki przy pustym stoliku. Zabrałam się do jedzenia. Jedzenie nie było smaczne, ale nie wybrzydzałam. Mięso smakowało jak guma, a od surówki tak zajeżdżało octem, że było mi niedobrze. Niespodziewanie dosiadł się do mojego stolika jakiś chłopak. Zmierzyłam go wzrokiem. Ubrany był zwyczajnie. Dżinsy, bejsbolówka Jankesów i pomarańczowy T-shirt z napisem, którego nie potrafiłam rozszyfrować. No tak, moja cholerna dysleksja daje się we znaki. Moją uwagę przykuły odstawiane przez niego kule. Choć nie wyglądał na niepełnosprawnego usiadł z trudem. Jego ciemnoruda kędzierzawa czupryna wylewała się spod czapki, a paciorkowate oczy patrzyły na mnie przyjaźnie.
-Mogę się dosiąść?-zapytał dość niskim głosem niż na jakiego wyglądał, no tak, nie ocenia się książki po okładce
-Jak chcesz.-odpowiedziałam obojętnie.
-Jestem Fred, a ty? Jesteś nowa?
-Rebecca i tak, jestem nowa. 
-Od razu poznałem. Do której klasy jesteś zapisana?
-1e.
-Ja też! Skąd jesteś?
-A co książkę piszesz? To zostaw parę stron wolnych. Nie musisz wszystkiego o mnie wiedzieć.-sądząc po minie Freda odezwałam się chyba trochę za ostro 
-Tak tylko pytam…-zajął się swoim obiadem nie ruszając mięsa i ukradkiem podgryzając serwetkę
Dokończyłam swój posiłek w milczeniu i poszłam do swojego pokoju dalej użerać się z Tris.



C.D.N.

Edgar Jones odchodzi

Edgar odchodzi z bloga

Catherine Richards odchodzi


Od Sasuke C.D. Naruto

Po mojej odpowiedzi nastała między nami głucha cisza, która swoją drogą była mi na rękę. Nie lubię ludzi i wolę ciszę.
- Tooo - zaczął Naruto - Ile mas lat? - zagadnął jednocześnie wpatrując się we mnie intensywnie.
- Czternaście - odparłem starając się nie być zbyt wrednym. W końcu wszystkich od siebie odstraszam a czasem warto z kogoś się ponabijać
- Ja też - uśmeichnął się wesoło a jego błękitne oczy zaświeciły się lekko. Dopiero teraz zauważyłem, że chłopak ma na twarzy po trzy linie poziome na każdy policzku, które przypominały wąsy
- Chciałbyś się... przejść, czy coś? - zacząłem. Nie umiem nawiązywać znajomości.
- Yyy.... wiesz, że to brzmiało trochę gejowsko? - zgadnał lekko zmieszany z krzywą miną.
"Gdybyś tylko znał moją orientację to byś już byś dawno ode mnie spieprzał" - zakpiłem z chłopaka w myślach
- No i co z tego? - spytałem oziębłym tonem.

< Naruto? >

poniedziałek, 19 października 2015

Od Naruto C.D. Sasuke

Podczas jednych z moim zwykłych "przechadzek" zauważyłem jakiegoś chłopaka. Od razu przykuł moją uwagę. Był zapewne członkiem tego obozu, jak ja. Przyjechałem wczoraj, więc nie wiedziałem, czy on także jest nowy. Jakoś tak od razu przyszło mi na myśl coś. Rzuciłem w niego shurikenem, który złapał bez patrzenia. Wyszedłem z ukrycia z radosnym uśmiechem. Chyba nie spodobała mu się moja obecność, ale co tam. 
- Sasuke - przedstawił mi się, odwracając głowę. 
- Ja Naruto - wyszczerzyłem zęby w dziwnym uśmiechu. Sasuke wyglądał na poirytowanego. - Długo już jesteś w tym obozie? Ja wczoraj przyjechałem - chciałem jakoś go zachęcić do rozmowy. Chciałem się z nim zaprzyjaźnić. Wyglądał na fajnego, ale na pewno nie jest lepszy ode mnie. Chociaż zadziwił mnie tym swoim chwytem. Jeszcze ani razu nikt nie złapał shurikena od mnie, oczywiście, będąc mniej więcej w moim wieku. To było zastanawiające, ale aż zadziwiające. 
- Dwa dni temu - odparł obojętnie.

<Sasuke?>

niedziela, 18 października 2015

Od Sasuke

Siedziałem znudzony na trawie jednocześnie plecami opierając się o pień ściętego w czoraj drzewa. Miałem zamknięte oczy więc tylko wsłuchiwałem się w otoczenie. Niespodziewanie usłyszałem jakiś świst i w ostatniej chwili wyciągnąłem przed siebie jednocześnie łapiąc rzuconego przez kogoś shurikena. Otworzyłen oczy i spojrzałem na przedmiot złapany w moją rękę.
- Niezły jesteś! - usłyszałem donośny, wesoły krzyk ewidentnie głos należał do jakiegoś chłopaka. Rozejrzałem się dookoła i zobaczyłem jakiegoś chłopaka idącego w mą stronę - Hej! - krzyknął wesoł siadając na przeciwko mnie
- Yhmm - mruknąłem pod nosem. Nie lubię ludzi. Popatrzyłem krzywo na chłopaka. Na twarzy blondyna malował się wesoły i szeroki uśmiech.
- Jestem Naruto a ty? - spytał donośnym tonem. Moje biedne uszy...
- Ciszej bądź, młotku - warknąłem ostrzegawczo.
- Oj dobra. To jak masz na imię? - dalej mówił głośno. Chyba zaraz mu przywale.
- Sasuke - warknąłem odwracając wzrok od tego hałaśliwego blondyna

Naruto?

Nowy heros - Naruto


Imię: Naruto
Nazwisko: Uzumaki
Wiek: 14 lat
Boski rodzic: Hermes
Ranga: Grupowy domku Hermesa
Charakter: Wariat. Albo przynajmniej tak go widzą inni. Zacznijmy od tego, że zawsze zwraca na siebie uwagę głupimi żartami. Takie przyzwyczajenie. Jednak gdy coś nie wyjdzie, jest naburmuszony, albo się śmieje, z samego siebie. Prócz tego bardzo często pakuje się w kłopoty, z których zawsze wychodzi cało. Prócz tego jest typem towarzysza, lubi być w towarzystwie, jest gadatliwy. Zawsze dąży do celu, chce być najlepszy, aby inni postrzegali go za mistrza. Niestety szybko wychodzi z równowagi. Łatwo go zdenerwować, przez co chce walczyć. Jest chodzi o treningi, ma mocną psychikę. Może trenować dwa dni z rzędu, póki nie nauczy się danej techniki. Jest bardzo lojalny i ceni sobie nie tylko szczerość, ale i też wierność oraz przyjaźń. Jest bardzo miły i przyjazny, jednak głośny. Nie umie usiedzieć w jednym miejscu, wiecznie musi coś robić [chyba, że śpi]
Historia: Praktycznie był sam od małego. Jakoś nikt specjalnie go nie lubił, nie posiadał kolegów czy przyjaciół. Dlatego też od małego starał się zwrócić na siebie uwagę, robiąc głupie numery, popisując się. Czuł się z tym lepiej, bo ludzie wtedy zwracali na niego uwagę. Matki nie poznał, a ojca nie pamięta. Z tego co wie, rodzeństwa nie miał. Jako siedmiolatek przed przypadek spotkał się z bogiem Hermesem, który dał mu błogosławieństwo. Od tamtej pory ludzie z wioski zaczęli go nienawidzić, przez jego gorsze i głupsze żarty. Z tego powodu znalazłam sobie inne miejsce, a głównie w tym obozie.
Rodzina: Matka i Ojciec nie żyją, rodzeństwa nie miał, ma tylko swego boskiego rodzica Hermesa
Hobby: Uwielbia robić sobie z kogoś żarty. Bardzo często pakuje się w kłopoty. Lubi walczyć i dąży do tego, żeby być najlepszy na świecie
Moce: Jego szybkość dorównuję dźwiękowi 
Chłopak/Dziewczyna: Z czasem się zobaczy [jest bi]
Login: Pandemonium.

Nowy heros - Sasuke


Imię: Sasuke
Nazwisko: Uchiha
Wiek: 14 lat
Boski rodzic: Ares
Ranga: Obozowicz
Charakter: Najpierw trzeba by zacząć od tego, że Sasuke jest zamknięty w sobie. Niechętnie rozmawia, ale jeśli już musi to są to krótkie odpowiedzi w stylu "Tak", "Może", "Nie wiem" itp. Mimo niewinnego wyglądu jest on cholernie chamski i wredny - ale tylko dlatego, że nie chce być uważany za słabeusza. Nienawidzi przebywać w towarzystwie, nielubi też gadatliwych ludzi, w ogólnie nie lubi ludzi, dlatego zwykle siedzi sam ukryty w lesie. Trzeba też wiedzieć, że Sasuke jest strasznie cierpliwy, godzinami mógłby trenować daną technikę walki - aż do skutku, praktycznie nic nie jest w stanie wyprowadzić go z równowagi - no może poza natarczywymi ludźmi i natrętnymi dziewczynami. Gdy usłyszy jakiś trzask w pobliżu jego osoby, to automatycznie odskakuje na bok i staje w pozycji do walki, jest to taki jego "nawyk". Porusza się zwinnie i szybko, za każdym razem stara się nie wydać ani jednego dźwięku, idealnie wtapia się w tło. Mimo iż Sasuke jest takim jakby odludkiem, to czasami chowa się w chaszczach i przysłuchuje się rozmowom innych przy okazji nabijając się z ich rozmów. Najważniejsze jest to, że chłopak nie za bardzo lubi pomagać, jeśli już musi ale pomocy potrzebuje osoba na której mu zależy to w tedy to zrobi. Czasem lubi patrzeć na cudze cierpienie - najlepiej cierpienie wroga. Stał się odporny na różne obelgi, możesz wyzywać go od najgorszych, a on i tak pozostanie niewzruszony. Mimo odrzucania od siebie ludzi oraz zimnego i oschłego zachowania jest spragniony miłosci. Chciałby przytulić się do kogoś i usłyszeć, że ta osoba go kocha. W ogóle lubi sie przytulać. Nie lubi nawiązywać nowych znajomości chociaż czasem się przełamie i powie "Cześć". Sasuke jest wredny jak diabli chociaż czasem ma "dni dobroci dla zwierząt". A jeśli chodzi o jego zachowanie tooo jest już grubsza sprawa bowiem cholernie ciężko jest zdobyć zaufanie chłopaka. Podsumowując, Sasuke chodząca wredna istota, której brakuje jedynie tylko troszkę ciepła i miłości. Gdy spotka osobę którą kocha stanie się totalnym przeciwieństwem siebie...
Historia: Odkąd zaczął uczęszczać do Akademii Szuk Walki rosły w nim ambicje by dorównać swojemu starszemu bratu o imieniu Itachi. Wśród swoich rówieśników wyróżniał się wielkim talentem i pokaźnym potencjałem by zostać w przyszłości wspaniałym wojownikim. Szukał uznania u ojca (chociaż nie wiedział, że jego prawdziwym ojcem jest jeden z bogów), który to często chwalił, lecz poświęcał więcej uwagi Itachiemu, przez co Sasuke czuł kompleks niższości wobec brata. Osobą, która dawała mu w takich chwilach oparcie była matka oraz wujek i ciocia prowadzący sklep w dzielnicy ich rodzinnego miasta. Podczas jednego ze spacerów Itachi opowiedział mu o policyjnej funkcji, jaką pełni oraz której przywódcą, której był ich ojciec, co napełniło Sasuke dumą. Najmłodszy z Uchiha lubił spędzać czas ze swoim bratem, jednak ten miał go coraz mniej, gdyż został awansowany do oddziałów specjalnych, gdzie wykonywał sekretne misje. Nie spodobało się to ich ojcu, przez co dochodziło do częstych utarczek między nim, a Itachim. Pewnego razu do ich domu przybyło 3 innych członków policji wywołując Itachiego przed dom i oskarżając go o zamordowanie Shisuiego, który to był najlepszym przyjacielem Itachiego i tak jak on nie pojawił się wczoraj na zebraniu. Itachi zaprzeczył jakoby uśmiercił swego kompana mówiąc by nie oceniano człowieka po tym jak wygląda, ani po tym, jakie zostawia po sobie wrażenie. Dochodzi do utarczki między nim a trójką mężcyzn lecz dalszą walkę przerywa nadejście ojca braci, który gani syna za buntowniczą postawę i domaga się by przeprosił za swoje zachowanie. Gdy Sasuke skończył naukę na pierwszym etapie szkoły z najlepszym wynikiem, doczekał się w końcu pochwały z ust ojca, co sprawiło mu wiele radości. Pewnego dnia wracając po szkole widzi martwe ciała członków swej rodziny w dzielnicy prowadzącej do jego rodzinnego domu. Ogarnięty paniką wpada do domu gdzie znajduje zwłoki rodziców leżących we krwi na podłodze. Nad nimi zauważa Itachiego stojącego w milczeniu ze spuszczonym wzrokiem. Zdezorientowany pyta go co się tu stało? Kto zabił rodziców? Itachi odpowiada jedynie drasnąwszy go nożem - "mój głupi młodszy bracie.." po czym uderza Sasuke z taką siłą w głowę, że ten traci przytomność. Gdy już Sasuke odzyskuje przytomność i próbuje uciec Itachi wyjawia mu sekret zdobycia tak wysokiej rangi w policji - która jak się potrm okazała była mafią. By go zdobyć spełniony musi zostać warunek - zabicie swego najbliższego przyjaciela. Tłumaczy mu, że zabił członków rodziny by "zmierzyć swą miarę" i uczynić krok na przód. Zostawiając przy życiu swego najmłodszego brata będzie mógł w przyszłości zmierzyć się z nim, gdy już zdobędzie tak jak i on wysoką rangę w mafi. Jego młodszy brat chwyta nóż i rusza za nim w pościg. Emocje sprawiają, że gdy nadaża się okazja Itachi żuca w niego nożem ukrytym w kieszeni jego spodni. Młody Uchiha pada na ziemie, przed utratą przytomności widzi łzy w oczach brata. Sasuke budzi się w sali szpitala i po dotarciu na miejsce swego domu dowiaduje się, że tragedia, jaka miała miejsce poprzedniego dnia nie była snem a koszmarem, który zdarzył się naprawdę i który będzie się za nim ciągnąć całe życie... 
Rodzina:
Sarada Uchiha (Ciocia)
Kabuto Uchiha (Wujek)
Fugaku Uchiha (Ojczym)
Mikoto Uchiha (Matka)
Itachi Uchiha (Brat) 
Ares (Ojciec)
Hobby: Walka i jeszcze raz walka. No ewentualnie dążenie do zamordowania brata za to, że pozbawił go rodziny 
Moce: Potrafi przewidzieć ruchy przeciwnika ale tylko w poważnej walce - w tedy jego oczy stają się czerwone z dziwnym kształtem zamiast źrenic
Dziewczyna: Szuka...
Login: Big Time Chris

piątek, 16 października 2015

Od Lory C.D. Elise

Spojrzałam na dziewczynę. Była to brunetka wyższa i ewidentnie trochę starsza ode mnie. Wydawała się być miłą osobą, a ja nie należałam do nieufnych więc odpowiedziałam.
- Lory - znów uważnie przyjżałam się dziewczynie i zmarszczyłam brwi - Widziałam cię już parę razy. Przyszłaś tu tydzień temu, zgadza się?
- Tak - uśmiechnęła się.
- Jak to możliwe, że jesteś uy już od siemu dni, a ja jeszcze cię nie poznałam? 
- Nie wiem - wzruszyła ramionami - Widoczonie na lekcjach jakoś nie zwróciłyśmy na siebię uwagi, a w czasie wolym się mijałyśmy.
- Możliwe... - zamyśliłam się. Zastanawiałam się czyją córką może być Elise - Gdzie mieszkasz? - spytałam w końcu.
- W domku Heremsa. Jeszcze nie wiem kto jest moją matką. 
- No cóż. Ja jestem córką Ateny, mieszkam w szóstce. 
- Ok. W takim razie jeszcze się spotkamy. 
Nagle nad głową dziewczyny pojawił się tajemniczy znak. Z początku był niewyraźny więc zmrużyłam oczy żeby go lepiej zobaczyć. Po chwili znak stał się całkiem czytelny, a ja otworzyłam szeroko oczy zdziwiona i szczęśliwa jednocześnie.  
- O tak, spotkamy się...siostro...

Elise?

Od Elise

Jednego z gorących dni czerwca mając za jedyne zadanie: iść na lekcje ze starożytnej greki uświadomiłam sobie, że siedzę w obozie od jakiegoś tygodnia i nadal nie poznałam tu nikogo. Jako nowy cel swojego jakże nudnego życia postanowiłam sobie znaleźć przyjaciół. Dotarłam do miejsca, gdzie odbywały się zajęcia ze starożytnej greki i usiadłam sobie gdzieś na tyłach. Po godzinie banalnie prostego, ale mimo wszystko ciekawego przedmiotu lekcja się skończyła. Następna była jazda na pegazach. Przyznam, że nigdy w życiu nie widziałam piękniejszego zwierzęcia niż pegaz. Resztę dnia spędziłam na innych równie interesujących zajęciach takich jak łucznictwo, czy szermierka, a nawet trochę się sama w domku pouczyłam.
Wieczorem większość obozowiczów zebrała się przy ognisku znajdującym się na środku okręgu stworzonego ze wszystkich domków. Było chłodno, więc wszyscy starali się usiąść możliwie jak najbliżej ognia. Uznałam, że to idealny moment, aby kogoś poznać i zaprzyjaźnić się. Od razu rzuciła mi się w oczy jedna dziewczyna. Nie mam pojęcia dlaczego, wydawało mi się jakbym już gdzieś ją widziała. W sumie to bardzo możliwe, w końcu nie od dzisiaj jestem w obozie. W każdym bądź razie... wstałam i poszłam się dosiąść do nieznajomej.
- Hej. Jestem Elise. - przywitałam się radośnie. Ta odwróciła się do mnie i odpowiedziała...

< Lory? c: Ale krótkie ;-; >

Od Coralin

Wieczór. Jak zawsze wyszedłem z domu, w celu zwykłego spaceru po mieście. Jednak to nie był zwyczajny spacer. Moją uwagę przykuła pewna dziewczyna w dresie. Sam nie wiem czemu, zaciekawiła mnie. Stała pod drzewem i wzrok miała skierowany do góry. Na co patrzyła? Także skierowałem tam oczy i ujrzałem kota. Najzwyklejszego rudo-białego kota. Może to jej zwierzę? Ponownie skierowałem wzrok na kobietę. Pierwsze co mi się rzuciło w oczy, to jej kocie uszy. Potem spostrzegłem, że jej włosy są granatowe, albo czarne. Sam nie wiem. Była odwrócona do mnie tyłem, dzięki czemu mogłem ujrzeć także jej duże pośladki. W pewnym momencie skoczyła na drzewo, wpierw trzymając się jego rękami, a potem objęła je nogami. To wyglądało, jakby przytulała drzewo. Nie czekając długo, kot skorzystał z okazji i skoczył na twarz dziewczyny. To nie wróżyło nic dobrego. Dziewczyna była dosyć wysoko, więc gdy tylko kot na nią skoczył, puściła drzewo. Byłem na tyle blisko, by ją złapać w ostatniej chwili. Owinęła ręce wokół głowy. Postawiłem ją na ziemi. Byłem od niej wyższy chyba o 20 centymetrów, a nawet może i więcej. Miała także duże piersi, oczy miała złote, a na polikach jakby kocie wąsy, tyle, że to były chyba rany. Sam nie wiem. A co do ran... z jej nosa leciała krew, za pewne po tym kocie.
- Nic ci nie jest dziewczyno? - zapytała. Wyglądała na dosyć wystraszoną. Nie odpowiadała. - Jestem Nico - uśmiechnąłem się miło.

Otwieram oczy. To tylko był sen. Dziwny sen. Na końcu snu, byłam chłopakiem. Teraz gdy się obudziłam i się rozglądnęłam stwierdzam, że jest dzień. Dosyć dziwne sny mi się teraz śnią. Gdy się ogarnęłam i wogle, wyszłam z domu. Niestety kogoś walnęłam drzwiami.
- Wybacz, to wypadek.

<Ktoś?>

Nowa heroska - Rebecca

Imię: Rebecca
Nazwisko: Watney
Wiek: 16 lat
Boski rodzic: Hades
Ranga: Obozowicz
Charakter: Rebecca to bardzo skromna i nieśmiała dziewczyna. Spokojna, opanowana i pracowita. Twardo stąpa po ziemi. Jak na dziecko Hadesa na jej twarzy prawie zawsze widać uśmiech. Boi się zawierać nowych znajomości. Nienawidzi występować publicznie. Jest introwertyczką. Uwielbia dziką przyrodę. Nienawidzi fałszywości i egoizmu. Nikomu nie odmówi pomocy. Nie jest zbyt silna, ale nadrabia to zwinnością i szybkością.
Historia: Hm, od czego tu zacząć… Reb dorastała w małej rolniczej wiosce wraz z jej matką. Radosna i beztroska dziewczynka odrzucana była przez wszystkie jej rówieśniczki, więc często bawiła się sama na podwórku. W zasadzie to uciekały od niej. Była inna niż reszta dzieciaków z wioski. Nie przykładała większej wagi do wyglądu, nie uganiała się za chłopakami. Pomagała mamie w małym i biednym gospodarstwie pozostałym po jej już zmarłym dziadku. Gdy była starsza jej matka z uzbieranych przez siebie pieniędzy wysłała ją do szkoły z internatem. Rebecca była jej ogromnie wdzięczna. Szkoła znajdowała się w Nowym Jorku, kilkaset kilometrów od wsi. Jednak zaraz po przyjeździe do miasta zaczęły się dziać dziwne rzeczy. Wiedziała wcześniej, że ma dysleksję, ale podczas nauki, gdy litery wypływały z książek myślała, że zwariowała. Poszła powiedzieć tym nauczycielom, ale oni nic z tym nie zrobili. Wtedy podszedł do niej jakiś chłopak. Miał ciemnorude kędzierzawe włosy, bejsbolówkę i chodził o kulach. Powiedział, że to normalne w jej przypadku. Nie uwierzyła mu. Zaczął opowiadać jej niestworzone historie o greckich bogach i herosach kiedy nagle całym korytarzem wstrząsnął wybuch. Fred, bo tak miał na imię ów chłopak, rzucił kule w kąt, złapał ją za rękę i pociągnął do wyjścia. Oszołomiona dziewczyna kompletnie nie wiedziała co się dzieje, więc pobiegła za nim. Wsiedli razem szybko do pierwszego lepszego samochodu stojącego na parkingu szkoły i z piskiem opon odjechali z pod płonącego budynku. Po drodze opowiedział jej kim jest, co robił w szkole i dokąd zmierzają. Rebecca potrzebowała chwili, aby to wszystko przetrawić. Jej drugim rodzicem jest grecki bóg, ona sama jest heroską, a Lajstrygonowie, którzy wysadzili szkołę w powietrze polują właśnie na nią. Całkiem normalne. Do Obozu Herosów dotarli bez większych problemów nie licząc goniących ich pod samą bramę cyklopów. I tak się tu znalazła. 
Rodzina: Matka: Caroline Watney
Partner matki, prawie przyrodni ojciec: Scott Anderson
Hobby: Jazda konno, strzelanie z łuku, czytanie książek, rysowanie
Moce: Potrafi przyzwać kilku zmarłych oddanych jej ojcu do pomocy (na razie tyle, uczy się przyzywać coraz to większe ilości), wyczuwa i potrafi przyciągać kamienie i metale szlachetne, potrafi tworzyć podziemne korytarze siłą woli
Chłopak: Nie wie czy ktoś by ją w ogóle chciał

Login: weronika2288

środa, 14 października 2015

Nowa heroska - Elise




















Imię: Elise
Nazwisko: Savior
Wiek: 16 lat
Boski rodzic: Atena
Ranga: Obozowiczka
Charakter: Elise jest bardzo inteligentna, jak przystało na każde dziecko Ateny. Lubi przebywać w wesołym towarzystwie, chociaż potrafi dogadać się z każdym i w każdej sytuacji. Wolny czas poświęca nauce lub spędza czas ze znajomymi. Tak robi coś poza nauką - jest szalona, zabawna, wiecznie uśmiechnięta, a przyjaciół traktuje jak własną rodzinę. Zawsze pewna siebie osiąga swój cel i dzielnie dalej kroczy przed siebie. Jej największym problemem jest szczerość, która nie zawsze wychodzi jej na korzyść. Mimo to, kiedy musi potrafi kłamać.
Historia: Jak wiadomo Elise matki nigdy nie poznała. O jej ojcu nie warto nawet dużo mówić... Pijak, palacz, narkoman, zadłużony po uszy... 
Dobra, wypada coś więcej powiedzieć. Tak więc, gdy Elise miała 8 lat zmarła jej macocha, której i tak nienawidziła. Wtedy jej tatuś się załamał i zostawił córcię pod opieką ciotki. Około tydzień później wyjechał do Europy, nie informując przy tym nikogo, a po 5 latach wrócił o ogromnymi długami. Do tej pory nikt nie wie co on robił za tym kontynentem. Niedługo po tym ciotka poważnie zachorowała i Elise nie mogła dłużej z nią mieszkać. Nie miała wyjścia i wróciła do ojca. Fajnie, nie? Żyła z nim pod jednym dachem, nie przyznając się nawet, że to jej ojciec. Mimo problemów w domu uczyła się bardzo dobrze, a większość nocy spędzała u znajomych, których miała jednak niewielu. Jednej z jesiennych nocy Elise spacerowała przy ruchliwej drodze. Tam też została naocznym świadkiem wypadku drogowego, z którego już praktycznie nic nie pamięta. Zapamiętała tylko samochody, ogień i krzyk. Krzyk wielu ludzi. Następnego dnia obudziła się zdezorientowana w Obozie.
Rodzina: ojciec - Dmitrij Savior, macocha - Lea Howard, ciotka - Ruth Savior (siostra ojca)
Hobby: Ulubionym zajęciem Elise jest nauka. Od zawsze interesowała się fizyką i astronomią. Gdy jeszcze nie wiedziała, że jest półbogiem marzyła, by zostać astrofizykiem, zbadać nieznane czeluści kosmosu i odkryć coś co poruszy cały świat. Elise lubi także architekturę: uwielbia projektować. Kocha zwierzęta, ciotka miała sukę - Lucy - z którą Elise często spędzała czas. Rysowanie, informatyka, grafika komputerowa, czytanie książek (głównie horrory i fantastyka), a także sztuki walki to zajęcia, którymi mogłaby się non stop zajmować. Będąc małym dzieckiem lubiła jeździć na desce, lecz w wiekiem jej przeszło.
Moce: Jako córka Ateny posiada wrodzony dar geniuszu i sprytu. Tylko inne dzieci tej bogini mogą jej w tym dorównać. 
Chłopak: not yet
Login: koń2011j

Nowa heroska - Coralin





Imię: Coralin
Nazwisko: Violane
Wiek: 17 lat
Boski rodzic: Hefajstos
Ranga: Grupowa domku Hefajstosa
Charakter: Cicha i zamknięta w sobie. Unika rozmów czy kontaktów z drugą osobą, gdyż boi się przywiązania, a jest bardzo ufna i szybko się przywiązuje. Brakuje jej kogoś do rozmów, gdyż jest wygadana. Pomocna, z czasem okaże się, że jest miła. Lubi się śmiać i bawić, jednak nie ukazuję tego przy kimś. Jest trochę strachliwa, jednak to źle. Gdy się boi automatycznie jej ręce zaczynają płonąć żywym ogniem, a gdy coś ją dotknie, zamachnie się ręką i uderzy to coś przez przypadek.
Historia: Jako pięciolatek została obdarzona mocami ognia i kowalstwa, od boga Hefajstosa. Nikt o tym nie wiedział, a jej nikt nie wierzył. W szkole uznawali ją za piromaniaka, ale nigdy nie znaleźli u niej czegokolwiek typu zapalniczki czy zapałek. Z tego powodu nie miała jakichkolwiek przyjaciół, gdyż się jej bali. Pewnego dnia pokłóciła się z rodzicami i to poważnie. Krew jej się gotowana, a gdy matka ją uderzyła, nieświadomie spaliła cały dom, a dzięki temu, że jest odporna na ogień, przeżyła tylko ona. Potem już radziła sobie sama. Nadal nienawidzi swego błogosławieństwa.
Rodzina: Zginęli z jej rąk
Hobby: Zabawa ogniem, czytanie książek, wspinanie się po drzewach i górach, tworzenie broni
Moce: Całkowite władanie nad ogniem, tak samo jak i odporność na niego, a do tego umiejętności kowalskie. Niskie temperatury źle na nią działają
Chłopak: Boi się, że znowu zamorduje, więc unika przywiązania
Login: Pandemonium.

poniedziałek, 12 października 2015

Od Grace

Po skończeniu zajęć nie miałam nic do roboty. Poszłam do stajni. Zobaczyłam tam jakąś dziewczynę. A dokładniej Mirilli. Też była córką Posejdona. Boże! Jakim trzeba być dupkiem, żeby mieć miliony dzieci z milionami kobiet?! Ach tah! Bogowie! Ten tytuł pozwala na wszystko! Mimo to... chciałam poznać ojca. Podeszłam do dziewczyny.
- Hej Mirilli.
- Hej Grace.
Na tym zakończyła się rozmowa. Ja zawsze chciałam się z nią zakolegować. W końcu jesteśmy chyba siostrami, nie? Ruszyłam do wyjścia, jednak zatrzymał mnie jej głos.
- Grace, zaczekaj...


Mirilli

niedziela, 11 października 2015

Od Mirilli

Siedziałam nad brzegiem jeziora malując obraz najbliższych. 
Normalnie miałam uczyć się jeździć na pegazach. Ale ponieważ opanowałam to do perfekcji, miałam wolne przed następnym zajęciem. Nie wiem, czy tylko ja byłam wolna. Chyba tak, bo były straszne nudy. Powoli zaczynam żałować, że poprosiłam Chejrona o wolną lekcję. 
Spojrzałam na zegarek. Już czas. Teraz miałam siatkówkę - jeden z moich ulubionych sportów oraz jeden z nielicznych, w którym jestem dobra. 
Popędziłam do domu, zostawiłam teczkę z rysunkami i poszłam na boisko. Te zajęcia skończyły się szybko, znowu miałam czas wolny.
Znów miałam wrócić nad jezioro, ale jedna z dziewczyn złapała mnie za ramię i spytała:
- Możemy pogadać?
Mimo, iż jestem tutaj sporo czasu, i tak nie znam wszystkich. Tutaj nie znalazłam jeszcze przyjaciela. 
Pokiwałam głową i ruszyłam za nią.

Lory?

Od Mirilli - Nowe życie, nowa...Ja?

Siedziałam w poczekalni już dwie doby. I nic nie chcą mi powiedzieć. A ja mam tylko ich... A jeżeli zginą, to co ja zrobię?
Poczułam czyjąś rękę na ramieniu. Podniosłam głowę. Był to mój jedyny przyjaciel, James - wysoki brunet z chorymi nogami. Chociaż z tymi nogami to musi być jakaś ściema, bo kiedy na obiad jest coś dobrego, pędzi najszybciej ze wszystkich. 
- Musimy iść - był przerażony. Pytanie brzmi: dlaczego?
- Coś się stało? - spytałam. 
- Wytłumaczę ci na miejscu...
- A rodzice? Co z nimi? Nie mogę ich zostawić!
- Odwiedzisz ich później. Chodź!
Chciałam się sprzeciwić, ale złapał moją rękę i mocno pociągnął. Nie było mowy o sprzeciwie. 
- O co chodzi? - spytałam po raz kolejny. 
- Nie tutaj.
Złapał taksówkę i kazał wywieźć nas do lasu... Wybornie. Czemu akurat w lesie? I co tu się dzieje? 
- James, co z moimi rodzicami? I czemu jedziemy do lasu? 
- Cierpliwie poczekaj.
Ogółem jestem cierpliwa. Ale jeżeli chodzi o takie sprawy to niezbyt. A zachowanie Jamesa mnie drażniło. Ciągle oglądał się za siebie. 
W końcu dojechaliśmy. Pociągnął mnie w stronę drzew j wreszcie zaczął tłumaczyć.
- Podałem się za twojego starszego brata i uzyskałem informację, że... Obrażenia były zbyt poważne.
W pierwszej minucie nie zrozumiałam. Zaczęło to do mnie stopniowo dochodzić. Oni nie żyją. Moja jedyna rodzina zginęła. Łzy napłynęły mi do oczu. Ale nie przerwałam mu. Chciałam wiedzieć, co dalej.
- Mamy mało czasu. Musimy dojść do Obozu Herosów, a znając życie, nasz ukochany trener drepcze nam po piętach.
- Co? - tylko na to było mnie stać.
- Jesteś... Heroską. Pół bogiem. A pan Johnson to potwór, który chce cię zabić.
- Brałeś coś? 
Że co? Pół bogiem? O co chodzi? A Johnson potworem? Nie, to nie może być prawda. Po prostu nie może.
Nim zdążył mi coś powiedzieć, rozległ się ryk. 
- Uciekaj przed siebie! I to już! 
Rzuciłam się do ucieczki, James był tuż za mną. A ryk był coraz bliżej. Chyba faktycznie zaczynam w to wierzyć... Nagle spostrzegłam bramę. To chyba tam mam uciec. Spojrzałam się za siebie, by zobaczyć, co z nim. Ale właśnie potwór, który okazał się Minotaurem, złapał go za nogę i przyciągnął do siebie. Zatrzymałam się. Nie mogłam go tak zostawić.
- Uciekaj! - powiedział, a później krzyknął z bólu, gdyż potwór ścisnął go mocno. Nie, nie mogę stracić jeszcze jedną ważną mi osobę. Wzięłam garść kamyków do ręki i zaczęłam rzucać nimi w stwora. Poniekąd podziałało. Ale zamiast puścić mojego przyjaciela, rzucił nim. Daleko i prosto w drzewo. Wiedziałam, że nie miał szans, aby przeżyć. Nie powstrzymałam łez. 
Wypełniłam ostatnią wolę mojego nieżyjącego już przyjaciela. Ale zaraz, gdy tylko przekroczyłam bramę, Zemdlałam. 
Obudziłam się z niemym krzykiem. Jest dobrze. Jestem w domku Posejdona. Niebezpieczeństwo już mi poniekąd nie zagraża. To był jeden wielki koszmar, który zdarzył się pięć lat temu.
Nie budząc moich współlokatorów zaczęłam łkać cicho w poduszkę. Tyle lat, a ja nadal tęsknię. I nigdy nie zapomnę o Jamesie. 
Nigdy.

Nowa heroska - Mirilla


Imię: Mirilla 
Nazwisko: Shadow 
Wiek: 15 lat 
Boski rodzic: Posejdon 
Ranga: Obozowicz 
Charakter: Mirilla wyróżnia się od reszty intelektem i rozwagą. Zawsze ma jakiś plan i nigdy, ale to nigdy się nie poddaje. Jest niezwykle uparta i cierpliwa. Dobra z niej przyjaciółka, zawsze Cię wysłucha i coś doradzi. Ale jak każdy, ma swoje wady. U niej jest to poranne lenistwo oraz gadulstwo - może gadać całą lekcje. Nie odczuwa potrzebę posiadania komórki. Jest miłośniczką zwierząt, najbardziej koni. To odważna i lojalna wobec przyjaciół dziewczyna - zawsze przybędzie Ci z pomocą.
Historia: Jeżeli chodzi o rodzinę, akceptowała ją taką jaka jest. Gorzej było w szkole, gdzie często była wyśmiewana i poniżana. Miała tam tylko jednego przyjaciela - Jamesa. Któregoś dnia zdarzył się wypadek - matka oraz ojczym zostali ciężko ranni potrąceni przez tira... Mirilla czuwała w szpitalu przez dwa dni, a później dołączył do niej James. Powiedział, że musi uciekać...
Rodzina: Matka i ojczym, jak później się dowiedziała, zginęli. 
Hobby: Lubi malować oraz pływać, w oby dwu przypadkach ma do tego talent. Kocha również czytać książki. 
Moce: Potrafi władać wodą, rozumie morskie zwierzęta oraz konie. 
Chłopak: Na razie nikogo nie ma na oku...
Login: Mysterium96

Od Jonathana - Inna strona życia

6 lat temu
Jako jedenastolatek byłem nadzwyczaj silny. To było dość dziwne. Chodziłem do szkoły, wracałem z niej. Tak przez całe 5 lat. Jednak na tym się skończyło. Podczas wycieczki do muzeum zaatakowała mnie harpia. A więc... Zbiórka była o 8:00 na boisku. Miałem wtedy urodziny więc rozdawałem zaproszenia. Ruszyliśmy do muzeum. Po drodze nie działo się nic ciekawego. Jednak w muzeum na chwilkę odłączyłem się od grupy. Zobaczyłem rzekome Strzały Artemidy. Wtedy zaatakowała mnie harpia. Pod postacią staruszki nie była straszna, ale gdy z niej "wyszła"... ugh... Rzuciła się na mnie.
- Daj mi strzały! Strzały!
- CO? - byłem zdezorientowany. - Jakie strzały?
- Strzały Artemidy! Daj mi strzały!
Dopiero teraz zauważyłem, że zniknęły. Były prawdziwe? Czy to możliwe? Jednak moje przemyślenia przerwała harpia. Krzyknęła i ponownie się na mnie rzuciła. Nawet nie zauważyłem, że jakieś coś, co chyba nazywało się satyrem, rzuciło się na potwora. Wypłoszyło go, ale najpierw zadało ciosy nożem. Z tyłu stała Grace.

...

Okazało się, że satyr to Harry i ma nas chronić, że jesteśmy półbogami, czy coś. Zaprowadził nas do Obozu Półkrwi.


Teraźniejszość
Poszedłem na arenę, by poćwiczyć łucznictwo. Wziąłem łuk, strzały i poszedłem na odpowiednia odległość. Zacząłem strzelać. Zobaczyłem jak Grace (moja siostra) idzie z Hejronem w stronę plaży. Strzelałem jeszcze kilka razy. Potem poszedłem wyjąć strzały. Oczywiście musiałem się przy tym dość mocno skaleczyć. Poszedłem umyć ręce. Nagle zobaczyłem, że Grace biegnie w moją stronę. Nad głową miała symbol Posejdona. Ja zresztą też. Uśmiechnąłem się do niej.

Od Grace - Druga połowa mnie

6 lat temu
"Z dziennika Grace Sprouse
Cóż... nie jestem chyba takim zwykłym dzieckiem. W końcu nie wszystkie dziewczynki atakuje jakieś owłosione coś z rogami. A było to tak:
Jak zwykle wracając po szkole do domu z bratem wstąpiliśmy do kawiarni na lody. Ja oczywiście wzięłam miętowe! Jonathan wziął jagodowe. Wyszłam przed budynek i szłam powoli, podczas gdy mój brat płacił. Do domu było szybciej przez starą, opuszczoną fabrykę i tam zawsze chodziliśmy, chodź mama powtarzała, że nie wolno! Więc szłam sobie powoli ścieżką. Nigdzie nie widziałam brata. Zwolniłam lekko. Usłyszałam jak coś spadło. Wystraszyłam się. Zjadłam resztę lodów i zawróciłam. Jednak to coś zaczęło biec za mną. Odwróciłam się, ale... niczego już nie było. Znalazłam brata i poszliśmy do domu. Wyszłam z psem na spacer. Poszłam w stronę fabryki. Przywiązałam czworonoga no drzewa i weszłam. Teraz to coś musiało mnie zaatakować.
Krzyknęłam i potknęłam się o coś. Upadłam. Stwór już miał mnie... zjeść? Tak zjeść, ale z kolei jego zaatakowało coś co wyglądało jak człowiek z nogami kozy. Zabiło minotaura i podeszło do mnie. Wzięłam jakiś kawałem metalu i wymierzyłam nim w stwora, myśląc, że ten też chce mnie zabić. On jednak kucnął i patrzył na mnie. Odłożyłam przedmiot.
- Jestem Harry - przedstawił się. - Twój przyjaciel, nie wróg.
- Co to było? - spytałam. - I kim ty jesteś?
- To był minotaur. A ja jestem satyrem. On miał za zadanie cię znaleźć i zabić. Ja cię chronię.
- Dlaczego chciał mnie zabić?
- Bo jesteś półbogiem.
- Kim?
- Półbogiem. Pól człowiekiem, pół bogiem. Jesteś potomkinią jednego z greckich bogów. Zeusa, Posejdona, Hadesa, Demeter, Aresa, Ateny, Apollo, Hefajstosa, Afrodyty, Hermesa lub Dionizosa. - otworzyłam usta z niedowierzania. - Twój brat również jest potomkiem tego boga co ty. Chodź zaprowadzę cię do domu.
Przybrał postać zwykłego chłopaka. Poszliśmy. Zabrałam psa i ruszyliśmy w stronę domu (...)"

...


"Z dziennika Grace Sprouse
Życie jedenastolatki jest dziwne. Bo niby masz już wyczekiwane "naście", ale wiesz, że jesteś dzieckiem. Teraz gdy wiem, że jestem dzieckiem jakiegoś tam boga, zaczęłam interesować się mitologią. Czytałam książki, oglądałam filmy... wiem już jaki bóg jest od czego!
Zeus - bóg piorunów
Posejdon - bóg morza
Hades - bóg piekieł
Ares - bóg wojny
Demeter - bogini roślin i rolnictwa
Atena - bogini walki i wojennej strategii
Apollo - bóg słońca, łucznictwa, medycyny, poezji, muzyki i przepowiedni.
Hefajstos - bóg kowali i ognia
Afrodyta - bogini miłości i piękna
Hermes - bóg podróży, pasterzy, złodziei, handlu i kupców.
Dionizos - bóg bóg wina, szaleństwa, imprez.
Na razie tyle wystarczy. Teraz tylko czekam, aż Jonathan si,e dowie, że jest półbogiem. Nie mogę mu powiedzieć. Tak powiedział Harry (...)"


Teraźniejszość
Jeszcze dwie minuty... wytrzymasz Grace, myślałam. Dziś dostałam wyjątkowo wnerwionego pegaza. Jechałam na nim już jakąś godzinę, usiłując zadowolić Hejrona. Galop, kłus, galop, kłus... tak cały czas. W końcu usłyszałam.
- Dobra Grace! Możesz schodzić!
Zadowolona zeszłam ze zwierzęcia. Oddałam je jakiemuś satyrowi i poszłam z nauczycielem. Byłam - nie licząc brata - tutaj jako pierwsza i dalej nie wiem kto jest moim pieprzonym boskim rodzicem! Zobaczyłam, że Jonathan trenuje łucznictwo na własną rękę. Minęliśmy go i poszliśmy na plażę. Zdziwiłam się lekko. Hejron kazał mi usiąść na kamieniu.
- Od sześciu lat jesteście w obozie i żaden z bogów sobie o was nie przypomniał. Jeszcze nigdy to się nie zdarzyło.
- Może po prostu nie jesteśmy wyjątkowi.
- Jesteście. Potwory wyczuwają takie rzeczy. Nie mogli się pomylić. 
- Więc trzeba dalej czekać.
- Niezupełnie... - wskazał na moją głowę. 
Podniosłam ją i zobaczyłam symbol... trójząb. Zaraz, co?! Trójząb?! Jestem córką Posejdona?!
- Posejdon... - wyszeptał nauczyciel. 
Wstałam i popędziłam do brata. Nad jego głową już też widniał symbol boga mórz. Jonathan mył akurat ręce z krwi. Spojrzał na mnie u uśmiechał się.

sobota, 10 października 2015

Nowi herosi - Johnatan i Grace


Imię: Jonathan
Nazwisko: Sprouse
Wiek: 17 lat
Boski rodzic: Posejdon
Ranga: Grupowy domku Posejdona
CharakterJonathan jest przebiegły, sprytny, chytry. Niezły z niego manipulant. Kocha ryzyko i igranie ze śmiercią. Świetnie kłamie, oszukuje i jest idealnym aktorem. Potrafi porządnie dopiec i okaleczyć. Kocha walki i żadnej nie opuści. Jest niesamowicie inteligentny. Ma siłę większą od większości herosów. Strasznie szybki i skoczny. Nie zawaha się zabić. Nie czuje strachu... no poza stratą siostry. Tak... Grace. Jego oczko w głowie. Jeśli kogoś koło niej zauważy, to nie zawaha się wbić czegoś ostrego w szyję.
Historia: Urodził się z siostrą w małym mieście. Dorastali w kochającej rodzinie. Jednak Jonathan... zawsze się stawiał i chodził swoimi ścieżkami. Nigdy nie lubił przybranego brata, gdyż był... "zwykłym popychadłem". Tak go nazywał. Zawsze prowokował brata do walki i zawsze kończyło się to jego wygraną. Nikt z rówieśników nie wiedział o jego "zdolnościach". On sam zresztą też nie. Dowiedział się w jedenaste urodziny. Zaatakowała go harpia. Wtedy po raz ostatni się bał. Bestia miała się na niego rzucić, ale uratował go satyr, który rok wcześniej uratował jego siostrę. Harry (satyr) zabrał ich od matki i zaprowadził do Obozu Herosów.
Rodzina: siostra bliźniaczka - Grace, matka - Lily, przybrany brat - Alex
Hobby: lubi, nie... kocha motocykle, kocha pływać
Moce: w pełni włada nad wodą, ciągle uczy się nowych sztuczek
Dziewczyna: brak
Login: beti101
 



Imię: Grace 
Nazwisko: Sprouse
Wiek: 17 lat
Boski rodzic: Posejdon
Ranga: Obozowiczka
Charakter: Przeciwieństwo brata. Może i jest przebiegła, chytra, sprytna, ale wszyscy ją lubią. Jest miła, przyjacielska, pomocna. Kocha naturę. Mimo milutkiej twarzy, potrafi porządnie okaleczyć. W szkole była prymuską. Niezwykle inteligentna. Ma tez wiele sekretów.
Historia: Urodziła się z bratem w małym mieście. Dorastali w kochającej rodzinie. Zawsze pomagała mamie. Była córeczką mamusi. Lubiła bawić się z bratem w chowanego, bo dawał jej wygrywać. Wiodła życie zwykłego, szczęśliwego dziecka. Nikt z rówieśników nie wiedział o jej "zdolnościach". Ona sam zresztą też nie. Jednak gdy miała 10 lat zaatakował ją... minotaur. Była na spacerze z psem. Dopiero wtedy dowiedziała się o tym kim jest. Uratował ją chłopak, który okazał się być satyrem. Zabrał ją do domu i opowiedział wszystko. Zaskoczyło ją to i chciała za wszelką cenę poznać boskiego rodzica.
Rodzina: brat bliźniak - Jonathan, matka - Lily, przybrany brat - Alex
Hobby: lubi śpiewać i szkicować, podobnie do brata kocha motocykle, lubi surfing i pływanie
Moce: w pełni panuje nad wodą, porozumiewa się z morskimi zwierzętami
Chłopak: brak
Login: beti101

Nowa heroska - Leslie

Imiona: Leslie Charlie 
Nazwisko: Finnelie
Wiek: 15 lat
Boski rodzic: Zeus
Ranga: Grupowa domku Zeusa
Charakter: Taka złośnica. Niby to opiekuńcza, pomocna, ale w domku wszystkich za - przepraszam za słowo - trzyma za mordę. Bywa brutalna - tak feministka wybitna, nie znosi chłopaków. Uwielbia karać i się bić. Ale nie, nie miejcie jej za takie zło wcielone - co to, to nie. Wierna swojemu boskiemu rodzicowi, doskonale trzyma dom w ryzach. Obowiązkowa, przywódcza i bardzo inteligentna. Używa logiki jako drugiej broni po sile. Jej życia skupia się na tym - właściwie nie ma życia prywatnego, tak otwarcie poświęciła się temu co robi. Poza tym jest też dość sarkastyczna i ironiczna, znana przez swój język jako "Szpila". Rozsadza ją energia, a jej dredy wręcz kopią prądem (dosłownie). Wije się jak piskorz, nie umie usiedzieć w miejscu, chyba że okoliczności wymagają tego pod ogromną prośbą. 
Historia: Wychowywał ją ojczym. Nie lubiła go i wzajemnie. Ten nie zdawał sobie sprawy z wyjątkowości podopiecznej, z resztą tak jak ona sama. Zaczęły ją prześladować potwory, z którymi konsekwentnie się rozprawiała, ale w pewnym momencie przerosło ją to i jej opiekuna - zawiózł ją do lasu i odstawił. Zasnęła zdenerwowana, a obudziła się w łóżku i ujrzała nad sobą satyrów.
Rodzina: Nie pamięta matki.
Hobby: Śpiew...
Moce: Prąd - Oczywiście, włada prądem, piorunami, pogodą. Jak wcześniej wspomniano, jej dredy kopią prądem.
Chłopak: Brak
Login: _olaxxys_

Od Sary C.D. Edgara

Nie wiedziałam, co o tym myśleć. Co to jest ten cały Obóz Herosów? I czy ten facet nie pomylił adresów? Może to ktoś inny jest tym całym herosem, czy jak to się mówi… Patrzyłam na Hansa z niedowierzeniem , lecz on nawet na mnie nie spojrzał. Tajemnicza mgła leciała przed nami, jakby nas nie wiadomo po co nas chroniła. 
- A… ta mgła to po co? – zapytałam
- Dzięki niej śmiertelnicy nas nie widzą – mruknął. 
Dalej już milczałam. Później minęło raptem 30 minut i już wjechaliśmy do jakiegoś zwyczajnego w świecie lasu. Nagle wóz lekko podskoczył i zatrzymaliśmy się.
- Co znowu ?! – krzyknął i obydwoje wyszliśmy z rydwanu. Hans spojrzał na koła. 
- Coś… się stało? – zapytałam niepewnie.
- Uderzyliśmy o wystający korzeń i koło się oderwało, a do obozu jest trochę drogi.
- Czyli… wracamy – powiedziałam odwracając się od Hansa.
- Nie! Przecież Jenna prosiłam mnie… - dalej już nie dokończył, gdyż usłyszeliśmy przerażający wrzask. Z oddali dostrzegliśmy jakiś zniekształcony cień zbliżający się w naszą stronę. Po chwili tajemnicze coś ukazało się. Owy mutant wyglądał jak krzyżówka lwa z wilkiem, a w dodatku… nie był sam! Zauważyłam także, jak Hans wyciąga jakiś nóż z kieszeni i… zaraz! To on nosi ze sobą noże? On naprawdę powinien iść do specjalisty, bo widać, że ma problemy.
- Ja zwrócę ich uwagę, a ty omiń ich i idź dalej na przód!
- Nie dasz rady z nimi!
-RÓB CO MÓWIĘ!!! – krzyknął i podszedł w stronę potworów.
Kiedy Hans zbliżył się do nich, wszystkie lwio – wilczo podobne potwory skupiły na nim wzrok. Ominęłam wszystkie potwory bez żadnego szelestu. Nie wiedziałam zbytnio, co zrobić z tym zamieszaniem. Czy mu pomóc czy uciec? Kiedy tak rozmyślałam, mężczyzna uciął dłoń jednego potwora, lecz ona szybko odrosła. Nagle Hans wbił nóż w pierś mutanta, a ten po prostu się rozpłynął, więc zostały do pokonania jeszcze dwa potwory. Wtedy postanowiłam, przydać się do czegoś i zaczęłam rozglądać się za czymś, co by pomogło. Jednak nic nie znalazłam, a kiedy spojrzałam w kierunku mojego towarzysza, został tylko jeden mutant. Znowu zaczęłam się rozglądać za czymś, ale nic nie było prócz patyków i innych takich drobiazgów. Po chwili usłyszałam krzyk należący do Hansa. Spojrzałam w kierunku skąd dochodził. Zobaczyłam Hansa z rozdartą koszulą i potwora pochylającego się nad nim. W tej chwili podbiegłam do leżącego mężczyzny, chwyciłam jak najszybciej nóż i przecięłam potworowi połowę szyi. Monstrum zaczął wić się z bólu, ale nie zwracałam na niego uwagi. Spojrzałam na towarzysza i sprawdziłam bicie serca.
- Jeszcze żyje – powiedziałam sobie kiedy usłyszałam bicie serca.
Rozejrzałam się czy nie ma tego wilczego lwa, ale nigdzie go nie znalazłam. Spojrzałam w górę i dostrzegłam jakieś czerwone świtało w kształcie jakiegoś hełmu. Obraz jakoś mi się kojarzył, ale nie pamiętam z czym. Nie zwracając na niego uwagi, podbiegłam do rydwanu i wyjęłam z niego moje bagaże. Położyłam je koło rannego i wygrzebałam z torby apteczkę, a z niej bandaże, którymi owinęłam Hansa ranę. Mężczyzna lekko otworzył oczy, ale z powrotem je zamknął. Nagle zauważyłam krew koło jego głowy. Widoczne też w te miejsce się uderzył, kiedy upadał. Znowu zawinęłam bandaż na jego głowie i usiadłam koło niego nie wiedząc zbytnio co robić. Przecież byliśmy dosyć daleko od jakiegokolwiek miasta, a ten las jest chyba zamieszkany przez potwory. Wzięłam Hansa na ramię i postanowiłam ruszyć pomimo tego, iż był nieprzytomny. Może kiedy ruszymy na przód, dojdziemy do jakiegoś bezpieczniejszego miejsca, pomyślałam. Bez żadnych innych myśli ruszyłam na przód.
***
Szłam razem z nieprzytomnym druhem już ładne pół godziny! Byłam zmęczona ciężarem, który musiałam nosić. O dziwo spotkałam tylko jedną grupkę potworów, które udało mi się ominąć. Po chwili usłyszałam jakieś głosy.
- Czy ja dobrze słyszę czy mam halucynacje? – zadałam sobie pytanie spoglądając w stronę, skąd dobiegały dźwięki. Poszłam w ich kierunku i usłyszałam głos jakiś ludzi! Nareszcie jakaś cywilizacja!
Chciałam już pójść w kierunku tej całej cywilizacji, ale usłyszałam jak ktoś już się zbliża i po chwili zobaczyłam jakąś dziewczynę o kasztanowych włosach, w bluzce na której widniał czarny napis : ‘’Obóz Herosów’’. Dziewczyna spojrzała ze zdziwieniem na widok dziewczyny z jakimś obandażowanym nieprzytomnym facetem.
- Kim jesteście?! I co tu robicie?! – krzyknęła z przerażeniem.
- Jestem Sara, a ten tu to… Hans.
- Co mu się stało?! Trzeba go zabrać do skrzydła szpitalnego! – krzyknęłam
- No dobrze i… zaraz moment! Ty należysz do Obozu Herosów, tak?
- Owszem. A co?
- Bo ten tu właśnie mnie tam miał zabrać.
- Naprawdę? Czyli mamy nową członkinię obozu. Zaraz cię po nim oprowadzę tylko zajmijmy się nim – powiedziała i pokazała na Hansa.
Kiedy ruszyliśmy do szpitala po drodze spotkałam naprawdę dziwaczne rzeczy, które trudno opisać. Wreszcie po kilku minutach doszliśmy do jakiegoś małego szpitala.
- Zaczekaj tu – powiedziała dziewczyna i wzięła Hans, po czym weszłam do środka. Nie czekałam na nią zbytnio długo.
- No dobra… to skoro jesteś nowa, to pozwól, że oprowadzę cię po obozie – powiedziała optymistycznie. – I jakby coś to jestem Lory.
Nic więcej nie mówiłam tylko obydwie poszłyśmy zwiedzać obóz. Dużo się dowiedziałam, o byciu herosem i innych rzeczach. Odwiedziłam z nią Arenę, Pole Truskawek i Stadninę… pegazów.
- Lory? – zaczęłam z niepokojem 
- Tak?
- Czy wiesz co oznacza czerwony symbol w kształcie jakiegoś hełmu który latał nad moją głową? – powiedziałam najszybciej jak mogłam, aby Lory nie wydawało się to dziwne, ale ona tylko odpowiedziała:
- To oznacza, że twój boski rodzic przypomniał sobie, że istniejesz czy coś w tym stylu… a czerwony hełm to chyba znak… - i w tym momencie skończyła, bo wpadał na nią jakiś chłopak. Popatrzyliśmy na niego zdziwione. On tylko coś po cichu powiedział do siebie i nas ominął.
- To jest Edgar. – powiedziała Lory – Pewnie ma za sobą walkę z lwem – dodała i zaczęła się śmiać, a ja razem z nią. Nie wiem czemu, ale Lory, w porównaniu do innych, dosyć szybko zdobyła moje zaufanie. Spojrzałam za siebie, gdzie zniknął chłopak. On tylko stał odwrócony do mnie zaciskając pięść, co mnie jeszcze bardziej rozśmieszyło. Nagle chłopka odszedł.
- O co mu chodziło? – zapytałam.
- Nie wiem, ale mniejsza… chciałam powiedzieć, że podobno twój boski rodzic to Ares.
- Ares?
- Tak. Ares.
Nic nie mówiłam, bo ta wiadomość mnie trochę zaskoczyła. Myślałam, że to będzie ktoś inny, ale nie Ares.
- No dobrze to… masz mi coś do pokazania?
Lory tylko pokiwała głową i zaprowadziła mnie pod jakiś dom.
- Skoro jesteś córką Aresa będziesz mieszkała w domku nr 5 – rzekła i pokazała domek.
- No dobrze, ale mam tylko tę torbę, a reszta została w rydwanie.
- Spoko. W domkach też znajdują się rzeczy, które są potrzebne. – powiedziała – A teraz muszę iść, bo mam zajęcia.
Lory gdzieś pobiegła, a ja weszłam do środka, rozpakowałam kilka moich rzeczy i od razu wyszłam. Po chwili na coś wpadałam z takim impetem, że aż się przewróciłam. Okazało się jednak, że to nie ‘coś’ lecz Edgar.
<Edgar?>