Zaskoczony obrotem spraw młodzieniec wedle swojego zwyczaju zmarszczył brwi. Przyjrzał się jej od góry do dołu, jakby podejrzewał, że z niego żartuje. Wreszcie zrobił krok w jej stronę i wyciągnął dłoń na powitanie. Tym razem dziewczę zmierzyło go doprawdy dziwnym spojrzeniem. Stali tak przez chwilę, aż on odezwał się pierwszy.
-Edgar-odchrząknął speszony, chowając rękę za głowę.
-Zbrojownia-westchnęła i szarpnęła za ciężką klamkę.
-Prawdziwa-mruknął pod nosem, nie zauważając urażonego spojrzenia dziewczyny. Zbrojownia nie była imponująca, raczej zakurzona. Kiedy chciał wejść, trzasnęła drzwiami o mało nie uszkadzając mu nosa.
-Pokażę ci jadalnię i Wielki Dom. A potem będziesz mógł… zwiedzać-powiedziała i żwawiej pośpieszyła z powrotem. Nie podobało mu się, że musiał słuchać dziewczyny, w dodatku smarkatej. Ale bogowie nie pozostawili mu wyboru.
***
-Jest tu ktoś jeszcze?-spytał, idąc w ślad za dziewczęciem. Zacisnęła mocniej usta i zrozumiał.
-Nie-ucięła gniewnie.
-Czyli jesteśmy tu sami?-jego głos zabrzmiał jakby złowróżbnie. Lory zatrzymała się gwałtownie i oskarżycielsko wycelowała w niego palcem.
-Nie wiem co ci chodzi po głowie, ale zapewniam cię, że jest jeszcze kadra nauczycielska, nimfy, driady i satyrowie!
-Dobrze wiedzieć-Edgar spochmurniał lekko, ale zaraz jak mały chłopczyk rozpromienił się na widok śmiało podchodzącego do nich skrzydlatego konia.
-Każdy domek ma swoją jadalnię-wyjaśniła dziewczyna prowadząc go do dużego pomieszczenia z wielkim stołem i setką krzeseł. W tym samym momencie w progu ukazał się stwór na poły wyglądający jak człowiek, na poły zaś jak koń. Zbliżył się do młodzieńca, wsadził mu do rąk plan lekcji i najspokojniej w świecie sobie poszedł.
<Lory?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz