piątek, 25 września 2015

Od Sary

Siedziałam jak zawsze na moim łóżku serfując po Internecie na moim małym telefonie. Z podwórka dobiegał śmiech, płacz i krzyki dzieci. Głowa mi pękała od tych wrzasków! Odstawiłam telefon na biurko, nie wiedząc zbytnio co tu zrobić. Przez te moje 16 lat cały czas spędzałam wyłącznie tutaj i naprawdę… jest tu tak nuuudno. Po chwili do pokoju weszła nasza sekretarka.
- Sara Warrior?
- Tak – odpowiedziałam niepewnie – Czy coś się stało?
- Chodź do mojego gabinetu, to zobaczysz – odpowiedziała stanowczo i poszłyśmy razem do sekretariatu, który znajdował się blisko mojego pokoju. Kiedy weszłyśmy do sekretariatu, jak zawsze przed biurkiem stały dwa krzesła. Na jednym siedział 
dosyć wysoki mężczyzna. Mary (nasza sekretarka) założyła okulary, usiadła przy biurku i zaczęła coś czytać w tych swoich papierach. Ja nadal stałam.
- A więc panie… Hans… chce pan zaadaptować tę niejaką Sarę Warrior, tak?
- Oczywiście – mruknął niskim głosem Hans.
- On ma mnie zaadoptować??? Chyba oni ze mnie kpią! On nigdy nie będzie moim ojcem! – mówiłam sobie w myślach, chociaż z ogromną radością bym powiedziała to na głos. 
- No dobrze… pan niech ze mną zostanie, a ty Saro idź do swojego pokoju i się spakuj. – powiedziała sekretarka podając Hansowi jakieś papiery do wypełnienia. Ja powolnym krokiem wyszłam z gabinetu i poszłam do pokoju aby się spakować. Oczywiście przeciągałam specjalnie pakowanie, lecz po 30 minutach Mary weszła do pokoju i nie dała spakować moich rzeczy, więc niestety nie zdążyłam zabrać kilku moich spodni i bluzek. Kiedy wyszłam z pokoju czekał za drzwiami mój nowy ojciec i Mary, którzy wymienili miedzy sobą tylko kilka słów i musiałam już wyjść z budynku razem z Hansem. Kiedy przeszliśmy podwórko stanęliśmy przed bramą do sierocińca. Po chwili Hans się dziwnie uśmiechnął.
- Co się tak uśmiechasz? Aż taka jestem śmieszna?
- No może trochę no bo wiesz… nie wyobrażałem sobie, że tak będziesz wyglądała. Bo w końcu jesteś tą heroską i…
- Zaraz… jaką kurde heroską?!
- Wiedziałem, ze zadasz to pytanie. – uśmiechnął się – A więc… jesteś heroską, czyli córką któregoś z bogów mitologii Greckiej. Jeszcze nie wiem, kto jest twoim boskim rodzicem, ale dowiesz się w pewnym czasie.
Popatrzyłam na niego z rozszerzonymi z niedowierzenia oczami. Jakoś mu nie wierzyłam i pewnie przyszedł po mnie z jakiegoś psychiatryka.
- Pewnie mi nie wierzysz, ale mi to jest obojętne. Moja misja jest zaprowadzić cię do Obozu Herosów.
- Nigdzie z dobą nie pójdę! I co to jest ten cały Obóz Herosów?
- W Obozie Herosów nauczą cię… hmmm… np. Jak używać swoich mocy.
- To ja mam jakieś moce???
- Prawie każdy bóg posiada jakieś moce, ale musisz dowiedzieć się kto jest twoim boskim rodzicem.
- A w jaki sposób mam się tego dowiedzieć?
- Twoje pytania zostaw dla kogoś innego, a teraz w drogę!
- Jaką drogę?
- Ciebie trudno uciszyć… - powiedział sobie szeptem, ale chyba nie wiedział, że to słyszałam. Po chwili dookoła nas pojawiła się nie wiadomo skąd tajemnicza mgła. Nagle koło nas stał rydwan.
- Co do…
- Nic nie mów tylko wsiadaj! – rozkazał Hans. Widocznie miał mnie już dosyć. Choć nadal nie wiedziałam, dokąd jadę, bez żadnych słów weszłam do rydwanu. 
- No dobra wszystko ok?
- Tak, ale jak ruszymy skoro nie ma koni?
- Konie nie są potrzebne. – Uśmiechnął się i rydwan w magiczny sposób ruszył z zawrotną szybkością.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz