środa, 23 września 2015

Od Lory C.D. Catherine

- Nie, jestem Lory - mruknęłam wodząc zirytowanym spojrzeniem za wychodzącym bogiem - On ma chyba sklerozę - pokręciłam głową z wyraźnym niezadowoleniem. W sumię to przez chwilę, kiedy tylko zobaczyłam Cathrine, miałam nadzieję, że jest córką Ateny. No ale cóż, mam nadzieję, że przynajmniej się zaprzyjaźnimy.
- Cudownie! Mój tata jest po prostu świetny! - wykrzyknęła sarkastycznie Catherine podnosząc się na łóżku i jednocześnie krzywiąc się z bólu. - A myślałam, że już po wszystkim - Dodała niepewnie spoglądając na swoją rękę.
- Niestety musi jeszcze trochę poboleć - powiedziałam i chwyciłam ze stolika nocnego miskę ze złoto- żółtą mazią o konsystencji masła. - Masz, musisz trochę tego zjeść.
- Co to jest?! - spytała robiąc podejżliwą minę. 
- Ambrozja...
- Przepraszam, co takiego?! 
Westchnęłam. Mimo, że wykazywałam naprawdę dużą cierpliwość jak na półboga czasem wyczerpywałaby jej zasoby.
- Żryj. Pomoże ci - z tymi słowy wpakowałam jej całą łyżkę do buzi. Zaskoczona dziewczyna zrobiła zeza ale grzecznie połknęła jedzenie. Następnie mlaskając zaczęła się nad czymś zastanawiać.
- Hm...to...jest całkiem dobre - przyznała wreszcie. - Daj jeszcze trochę.
- Nie, więcej nie - odstawiłam ambrozję na stolik.
- Dlaczego?
- Co za dużo to nie zdrowo. Ambrozja w dużych porcjach może spalić herosa.
- To ja dziękuję - nastała krótka chwila ciszy, którą ponownie przerwała Catherine - A ci goście z nogami lam to kto?
- To satyrowie. Jeden z nich cię tu przyprowadził. Właśnie, opowiedz mi dokładnie jak się tu znalazłaś! - powiedziałam zaciekawiona.
- No więc...
- Nie zaczyna się od "no więc" - mruknęłam.
- Co?
- Sory, że cię poprawiam ale mój tata zawsze mi to powtarzał. 
- Ok... - odparłazdziwiona i pomyślała chwilę - W takim razie, dzisiejszego poranka zrzucił mnie z dachu wielki lew. Złamałam rękę ale on chciał mnie zaatakować więc uciekałam, ale on ciągle mnie gonił i nie chciał się odczepić. Wreszcie zjawiła się ta lama...
- Satyr.
- Satyr, który zabił lwa, a potem... potem zemdlałam. 
- I potem pewnie przyprowadził cię tutaj. 
- Wiesz może co to było? Ten gigantyczny lew?
- Lew nemejski. 
- Dużo mi to mówi - mruknęła. - Aha, miałaś mi jeszcze powiedzieć kim jest Chejron.
- Centaurem.
- No...fajnie, a teraz mam do ciebie jeszcze jedno pytanie. Co ja tu robię?!
- Jesteś heroską, nie możesz żyć tam, wśród potworów - wskazałam ręką na okno, za którym widać było Wzgórze Herosów wraz z Sosną Thalii wyznaczającą granicę obozu - Musisz przez jakiś czas zostać w obozie żeby nauczyć się jak przeżyć.
- Aaaa...czyli to taki obóz przetrwania? Survival i te sprawy?
- Coś w tym stylu.
- Ok, rozumiem. Czyli, że co ja tu będę robić?
- Na przykład...co ja gadam, po pierwsze uczyć się walczyć.
- Wow, a imprezy też tu czasem robicie? - spytała z nadzieją.



Catherine?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz